Ból dupy nie daje społeczeństwu spokoju… Boli nas, że inni
mają rzeczy, na które nas nie stać… Tłumaczymy oczywiście innym, że nam się nie
podobają, albo mówimy, że nam byłoby po prostu żal kasy, a w głębi duszy coś
kłuje… Ojoj… Boli nas, że Kowalski jeździ samochodem z mocniejszym silnikiem to
wyrzucając śmieci podrapiemy mu kluczami boczne drzwi… Boli nas, że Goździkowa
ma skórzaną kanapę za kilka tysiów to wyprowadzimy naszego kundla tak, żeby nasrał jej na wycieraczkę… A jak już nic nie jesteśmy w stanie zrobić to po
prostu się ponabijamy w towarzystwie innych cierpiętników… ooooołłłłłłłłłłłłłł
Ból dupy podsyca coraz bardziej rozwijająca się tendencja do
chwalenia się w internetach posiadanymi przez siebie rzeczami, najlepiej tymi
markowymi. Konsumpcjonizm napędza całą tą machinę… Rozwija się pokolenie show off. Pochyliła się
nad nim Natalia Hatalska, która bardzo sensownie podzieliła takowych
ekshibicjonistów społecznościowych na 5 grup: Profesjonały, Lanserzy
alternatywni, Beauty Queens, Million Dollar babies, Wannabes. Nie będę się silić na jakieś mądre podsumowania, bo nie aspiruję tu do bycia ekspertem tylko piszę tak żeby pojojczyć, więc wszystkich spragnionych wiedzy odsyłam do
pełnej publikacji Hatalskiej.
Ja również jestem ekshibicjonistką, próżną ekshibicjonistką. Ulokowałabym
siebie pomiędzy Lanserem alternatywnym, a Million Dollar Babies. Uprawiam metodą chałupniczą personal branding.
Kreuję swój wizerunek jako ciekawej i niebanalnej osoby, a przy tym jestem
typem nowobogackiej lalki i świadomie dążę do wzbudzania zazdrości u innych. Tylko
czasem jakiegoś kota na instargamie w gratisie dorzucę. Przy tym karmię
odbiorców tym, na co ja mam ochotę, a potem obserwując jak toną w tej tęczy
multikolorowych wymiocin, podśmiechuję się w duszy…
Czy lubię lans? Tak, lubię to! Szczególnie, że wiem jak moje
kolejne przechwałki potrafią ruszyć innych. Oczywiście pod publiczkę wszyscy grają, że
niby nic, że nie widzą, że ich to ani ziębi ani parzy… ale niestety wykonują
milion fałszywych ruchów, które ich demaskują… Żałosne to, ale cóż…
Lubię stawiać się nad innymi i mam w dupie, że ktoś uważa, że to jest złe, niekulturalne, etc. Jestem pier*ol*nym burżujem i co? I jajco. Uważam, że skoro mnie stać żeby kupić sobie rzeczy, na które mam ochotę to innym gówno do tego. Mam ochotę to sobie kupię 94 parę butów! Nie jojczę, że nie mam pieniędzy, po czym nie idę do dziadexu żeby wrócić z całą masą używanych, zniszczonych szmat. Kupuję co mam ochotę i za ile mam ochotę. Sama zarabiam na moje zachcianki i sama te pieniądze wydaję.
Przy okazji pojawia się trudne słowo – manipulacja…. Ale po
co mam wykładać kawę na ławę i psuć sobie zabawę…
Moje życie to highlife - mam świetnego partnera, kochającą rodzinę, przyjaciół, 2 koty. Dom z wanną i prysznicem gdzie gra radio... Na nosie Ray-Ban'y, w ręku iPhone’a, na nogach Meliss'y, obok spoczywa obag! Pachnę
oryginalnymi perfumami! Jem lody Haagen-Dazs, wodę piję z bobble’a, w razie chęci na pączka i kawę idę do Starbucksa, a ze znajomymi spotykam się w Novej. Czy to
najwyższa półka? Nie sądzę, ale niektórym się tak wydaje.
Gdzie mam tą zazdrość i zawiść? No jak to gdzie – w dupie!
Albo znasz mnie, albo moją kolekcję kilkunastu płaszczy i kurtek z Zary...
Jeśli masz zamiar coś powiedzieć to lepiej zamilcz i użyj odpowiedniej maści, bo następnym razem ja nie zamilknę...
Z Judaszowym pocałunkiem
Zołza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz