wtorek, 7 stycznia 2014

Życiowa bulimia...



Czasem przychodzą takie dni jak dziś - tylko siedzę, patrzę i oczom nie wierzę… 




Jestem ekscentryczna, jestem świrem… ale wokół mnie to już nie świry tylko nie wiem sama co… słabo mi… oj słabo…

Otwieram rano oczy i myślę, że znów muszę mierzyć się z tym chorym światem…

Jak wiele ludzie potrafią zrobić pod publiczkę… jak bardzo potrafią nawydziwiać, by tylko zbudować swój jakże genialny wizerunek w oczach innych…

Jak potrafią skretynieć, by przypodobać się innym…

Czy to żałosne próby znalezienia środowiska, które nas w końcu zaakceptuje? Nie ważne jakiego…  byle tylko nagiąć się tak, żeby się tam wpasować… Zatracamy siebie, przejmujemy ich socjolekt, jaramy się jak dzikie kuny w porzeczkach…

Czy to jedyna droga żeby przetrwać? Udawać kogoś kim się nie jest? Ulegać chorym trendom i fascynacjom? Naśladować kogo i co popadnie? Albo wręcz przeciwnie – nieumiejętnie próbować iść pod prąd, wmawiając innym, że jest się kimś oryginalnym, kimś ponad szarą masą, jakimś zakichanym guru/trendsetterem/ch*uj wie kim, ale klękajcie narody przede mną…


Mam to w dupie! Otwieram drzwi, wysiadam...


Z poważaniem
Zołza

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz